Miał być tekst o tym, że lepiej mieć psa niż męża, ale moją głowę zdominowały inne całkiem myśli. Dlaczego ja mówiąc o wkrętaku czy nasadce myślę o przykręcaniu półki do ściany a facet podśmiechuje się pod nosem? Dlaczego wybierając w sklepie żelaznym śrubokręt zastanawiam się czy będzie pasował do śrubki a sprzedawca przewraca oczyma i kiwa głową do kolegi? Po chwili jakby tak przez osmozę dociera do mnie ich tok myślenia. Powinnam się obruszyć, ale zaczynając następne zdanie o tym, czego jeszcze potrzebuję, sama zaczynam śmiać się pod nosem. Jak mam wyjaśnić skądinąd, miłemu panu, że potrzebuję takiego czegoś długiego, co muszę włożyć w otwór, który mam w kolanku, żeby mi to wszystko poszło w te stronę, którą chcę.? Nie kupiłam tego czegoś długiego, ale wyszłam ze sklepu z zaproszeniem na kawę.
Jadwiga M