Trzebiatów to moja mała
ojczyzna. Miasto, do którego wracam z wielką chęcią i przyjemnością,
nawet pomimo jego wad. Jako prawdziwy entuzjasta fantasy i osoba
obdarzona duża wyobraźnią, z przyjemnością sobie wyobrażałem różne
sytuacje i historie, które mogły się przydarzyć na trzebiatowskich
ulicach w czasach bardzo zamierzchłych, i tych bliższych nam. Od
kilkunastu lat jestem również fanem prozy H.P. Lovecrafta oraz Wielkich
Przedwiecznych, których stworzył. Najpopularniejszym z nich jest Cthulhu
– kapłan przybyszów z innych światów. Spoczywa uśpiony gdzieś na dnie
Pacyfiku (lub jak niektórzy wolą, na dnie Bałtyku) i czeka aż gwiazdy
ułożą się w odpowiedniej konfiguracji, a jego podobny do śmierci sen
zostanie przerwany. Cthulhu ma wyznawców na całym świecie. Wyznawcy
tworzą ukryte kulty, czekające na jego przebudzenie. Przedstawia się go
jako wielką antropoidalną istotę, o głowie podobnej do ośmiornicy,
łuskowatym zielonym ciele i smoczych niemal skrzydłach. Komunikuje się z
ludźmi przez sny, a szczególnie upodobał sobie artystów wszelkiej
maści, którym przekazuje ułamki wiedzy o świecie ukrytym pod naszym
światem. Służą mu nie tylko ludzie, ale również Istoty Z Głębin –
stworzenia przypominające syreny lub trytony.
I od tego momentu
zacząłem się bardziej podejrzliwie przyglądać mostowi na ulicy
Dworcowej. W oficjalnych opisach stworzenia przedstawione na zdobieniach
mostu są delfinami. Jednak, z całym szacunkiem dla autora, mi ni w ząb
przypominały one delfinów. Zamiast tego przywoływały skojarzenia z
Istotami z Głębin właśnie. Dwoje oczu, położonych na bokach głowy, duże
mięsiste wargi, płetwy na tylnej części głowy. Im dłużej patrzyłem na
zdobienia mostu, tym więcej widziałem podobieństw. Zacząłem więc
rozglądać się dalej.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to legenda z
pobliskiego Trzęsacza. Rybacy złowili Córę Morza i przywieźli ją na
ląd. Podobno kapłan z okolicznego kościoła ochrzcił ją, bowiem biedactwo
nie znało wiary Chrześcijańskiej. Jednak rozłąka z morzem źle wpływała
na wyłowioną dziewczynę. Jej skóra wysychała i bladła. I w końcu –
zmarła. Jako, że została ochrzczona – pochowano ją na świętej ziemi, na
przykościelnym cmentarzu. Bóg Morza – ojciec dziewczyny wściekł się i
postanowił odzyskać ciało córki. Tak długo uderzał falami w brzeg, aż
fale zmyły cały cmentarz i większość kościoła. I to też mi się
skojarzyło z kultem Cthulhu i Istotami z Głębin. Jeśli przez chwilę
założymy, że takie istoty gdzieś istnieją, to czy możemy założyć, że
głowy stworzeń na moście w Trzebiatowie mogą być nie delfinami, ale
innymi stworzeniami morskimi? Takimi, nieznanymi nauce?
Moje
poszukiwania na tamtą chwilę się skończyły. Byłem zadowolony stworzeniem
tej teorii, która dała mi nowe spojrzenie na moją małą ojczyznę.
Jednak po kilku miesiącach trafiłem na kolejny ślad pozostawiony przez
przedwiecznych, a raczej tajny kult, który kiedyś musiał trwać w ukryciu
na naszych terenach. Otóż w Gryficach, na skrzyżowaniu ulic Księdza
Ruta i Dworcowej znajduje się kamienica z numerem 83. Na zdobieniu obok
drzwi znajduje się mała rzeźba przypominająca głowę Cthulhu – ośmiornicę
z mackami wystającymi w miejscu gdzie powinny być usta. Nie udało mi
się dotrzeć do historii budynku, ale być może kult przedwiecznych
właśnie tam się zbierał by odprawiać rytuały mające na celu obudzenia
Wielkiego Cthulhu?
Kto wie, może historia naszego miasta i okolic ma coś wspólnego z Mitami Cthulhu i kultem przedwiecznych?
Chyba pewni nie będziemy nigdy, prawda?
Artykuł powstał w celach humorystycznych. Ma za zadanie pobudzić wyobraźnie mieszkańców Trzebiatowa i okolic i najprawdopodobniej nie ma w nim ani szczypty prawdy. Chociaż….
Zdjęcia „Delfinów” na moście nie mam, wszystkie są objęte prawami autorskimi. Ale jakby ktoś miał, to proszę o wysłanie PW ze zgodą na wykorzystanie do celów niekomercyjnych
Dawid „Szatan” Ściesiński