Wszyscy kochamy święta, a przynajmniej większość z nas. Dyskutujemy o prezentach, w co ubieramy choinkę, co ugotujemy, jakie ciasta zaserwujemy i jak ubierzemy dom. Ale milczymy o tym jak bolesne jest to, że nasze rodziny są tak daleko. Fajnie, że świat się skurczył, że możemy wybierać kraj w którym chcemy żyć, że możemy podróżować, poznawać i smakować… A potem nadchodzą święta i przypominamy sobie czasy, kiedy przy stole zbierały się całe rodziny, często były to trzy a nawet cztery pokolenia, ile było radości, przekomarzania, przekrzykiwania się, docinania… Teraz widujemy się rzadziej, bliskość zastępuje nam skype, messenger, whatsApp i wciąż tłumaczymy się brakiem czasu, kosztem biletów, skomplikowanym połączeniem i coraz bardziej realną staje się sytuacja, że na starość trzeba będzie wysłać telegram o własnej śmierci aby zjechała się cała rodzina. To fajne jest, że można mieszkać w Australii, Kanadzie, Irlandii czy Szkocji ale mniej fajnie jest ,że swoją siostrzenicę poznam dopiero jak skończy pół roku..Że nie wiem czy siostra dziś jest smutna czy szczęśliwa? Że babcie widzą swoje wnuki, kiedy one już mówią i pytają” to babcia?”. Że dzieci rozmawiają z matka patrząc w ekran monitora… To jest ta ciemniejsza strona świąt.
Wesołych świąt.
Jadwiga M