Było późne i ciemne, z uwagi na porę roku, popołudnie. Drogę z pracy do domu pokonywałam samochodem. Jedno tylko wydarzenie sprawiło, że powrót nie skończył się jak zwykle. Nagle na poboczu zauważyłam malutki blask światła. Prawa noga odruchowo nacisnęła hamulec, a mój wzrok śledził światełko, które z sekundy na sekundę przybierało coraz większą i bardziej oświetloną formę. To był pies! Sprawiał wrażenie, jakby zastygł w bezruchu, czekając na to, co się za chwile miało wydarzyć. To były ułamki sekund. Niestety. Wydarzyło się! Pies został potrącony przez mój samochód.
Włączyłam światła awaryjne, aby wyostrzyć czujność innych kierowców i podeszłam do psa, aby zobaczyć w jakim jest stanie. Nie było dobrze. Dwie łapy przetrącone. Doczłapał się do pobocza sam, ale widać było, że daleko nie zajdzie. Widząc, że jest w bezpiecznym miejscu, wsiadłam do samochodu i zaczęłam się zastanawiać, co powinnam zrobić, gdzie zadzwonić po pomoc. Pierwsze co mi przyszło na myśl, to straż pożarna. Nie wiem, dlaczego, ale podświadomie chyba wybrałam służby budzące moje największe zaufanie. Niestety pan, który odebrał telefon, nie udzielił mi pomocy. Zasugerował, aby zadzwonić może na numer alarmowy 112. Tak zrobiłam. Niestety i tutaj nie dostałam wsparcia. Postanowiłam się nie poddawać. Zadzwoniłam na straż miejską. Głuchy telefon – nie ta godzina. Pomyślałam sobie, że może w schronisku dla bezdomnych zwierząt ktoś mi chociaż udzieli informacji. Najbliższe jakie kojarzyłam, to w Kołobrzegu. Zadzwoniłam. Odebrał pan, który bardzo chciał mi pomóc. Nie był do końca zorientowany, dlatego poprosił o telefon za chwilę. Oddzwoniłam. Informacje jakie mi przekazał, mogły by być pomocne, ale okres poświąteczny temu nie sprzyjał. Dowiedziałam się, że schronisko ma podpisaną umowę z lekarzem, że można tam dostarczyć zwierzę, że bezpłatnie się nim zaopiekują…Zasugerował tylko, aby zadzwonić do lekarza, aby mieć pewność, że jest na miejscu (w Kołobrzegu) i abym nie jechała na darmo z cierpiącym zwierzęciem. Do lekarza niestety się nie dodzwoniłam. Postanowiłam szukać pomocy na miejscu w Trzebiatowie. Kolejne, co przyszło mi do głowy, to policja. Pomyślałam, że nie będę dzwonić na centralę, bo co mi ktoś z Gryfic pomoże – zadzwonię do Trzebiatowa. Tutaj znów nie miałam szczęścia, bo nikt nie odebrał telefonu. Upewniłam się, że pies leży bezpiecznie, pojechałam osobiście na komisariat. Tam, dwóch policjantów nie potrafiło mi powiedzieć co powinnam zrobić, kto może mi pomóc. Jeśli by to była padlina, to można zadzwonić do zarządu dróg, ale jak pies żyje…to nie wiadomo. Obaj byli mili i nie miałam wrażenia, że chcą mnie zbyć, ale po prostu nie wiedzieli. Zasugerowali, abym podeszła do weterynarza w pobliżu i zapytała o pomoc. Rozżalona opuściłam komisariat. Lekarz weterynarz powiedział, że psa mogę przywieźć. Tak zrobiłam. Pomijam tutaj fakt, że pomógł mi mój brat (przyjechał i razem przenieśliśmy psa do samochodu – bałam się jak nie wiem, bo różnie zwierzęta reagują na ból) i koleżanka (pomogła mi dzięki zdjęciu, które jej wysłałam, znaleźć właściciela psa). Wizyta u lekarza była dziwna. Wszyscy narzekaliśmy na system, że nie ma pomocy itp. itd. Lekarz słowem nie wspomniał, że ma podpisaną umowę na pomoc w takich sytuacjach. Nie wiem, czy jego podejście wynikało z faktu, że przekazałam mu informację, że jesteśmy w trakcie ustalania właściciela? Z pomocą lekarską czekaliśmy aż owi właściciele przyjadą, zdecydują co dalej… Przyjechali i zdecydowali.
To, co nasuwa mi się na myśl, to fakt, że dopiero w takich sytuacjach zastanawiamy się czy wiemy, gdzie i kiedy dzwonić po pomoc. Albo raczej, że nie wiemy!!!A skoro nie wiemy, prosząc instytucje o pomoc – powinniśmy ją otrzymać. Nie zawsze otrzymujemy. Ponieważ dyskusja internetowa na ten temat już jest za nami, wiemy, że jesteśmy częścią systemu, który niestety sami tworzymy. Chciałabym Was poinformować, jak należy się zachować w podobnej sytuacji, jeśli zdarzy się ona w naszej gminie lub w gminie przyległej. Swoją drogą – każda gmina ma swoje przepisy i weź tu człowieku znaj je wszystkie…
Trzebiatów
Uchwała Rady Miejskiej RMXLVII/404/18 w Trzebiatowie z dnia 29 marca 2018 roku:
- W przypadkach zdarzeń drogowych z udziałem zwierząt na terenie gminy Trzebiatów zapewnia się opiekę weterynaryjną poprzez zawarcie umowy z Przychodnią Weterynaryjną Waldemara Romańczukiewicza przy ul. II Pułku Ułanów 18a, 72-320 Trzebiatów.
- Odpowiedzialne za przewiezienie zwierzęcia z miejsca zdarzenia drogowego do przychodni weterynaryjnej są: ZDGiGK, Straż Miejska oraz Policja.
- Gmina ponosi koszty opieki weterynaryjnej także w przypadku zdarzeń drogowych z udziałem zwierząt posiadających właściciela, gdy kontakt z nim jest niemożliwy, a zwierzę wymaga natychmiastowej pomocy.
Gryfice
Uchwała Nr LI/523/2018 Rady Miejskiej w Gryficach z dnia 27 czerwca 2018 r.
- Całodobowa opieka weterynaryjna będzie prowadzona przez Lecznicę Weterynaryjną „ADAMS”, w przypadku zdarzeń drogowych z udziałem zwierząt wolno żyjących, bezdomnych a także posiadających właściciela, z którym kontakt nie jest możliwy, a zwierzę wymaga natychmiastowej pomocy.
- Właściciel zwierzęcia, które uległo wypadkowi, jest zobowiązany do zwrócenia poniesionych kosztów leczenia.
Brojce
Uchwała nr XXXIII/206/2018 Rady gminy z dnia 15 lutego 2018 r.
- Na skutek zdarzeń drogowych z udziałem zwierząt zapewnienie całodobowej opieki weterynaryjnej realizowane będzie przez gminę poprzez zlecenie tego zadania lekarzowi weterynarii prowadzącemu indywidualną praktykę weterynaryjną.
- Gmina finansuje opiekę weterynaryjną w przypadku zdarzeń drogowych z udziałem zwierząt.
Mam nadzieję, że jakiś pan policjant to przeczyta, i następnym razem przekaże właściwe informacje w podobnej sprawie, a lekarz nie będzie sprawiał wrażenia, jakby był spoza tego systemu, którego jak się okazuje jest częścią. I jeszcze jedno. Telefon z Internetem się czasem przydaje. Nawet Facebook okazał się pomocny… Życzę jak najmniej podobnych przeżyć. Szerokości!!!
Kinga Ringert