Czy nasz Proboszcz jest mieszkańcem Trzebiatowa?
Nie chcę broń Boże obrażać niczyich uczuć religijnych. To tylko proste, rzeczowe pytanie. Dlaczego o to pytam? Już wyjaśniam.
Wielokrotnie wspominałem, że w naszym mieście nie powstanie żadna fabryka Mercedesa ani kopalnia złota. Warto wydorośleć i porzucić te mrzonki. W sposób oczywisty jedyną szansą dla miasta jest turystyka. A turysta lubi przyjechać do miejsca ciekawego. Chyba wszyscy zgodzą się ze mną, że najbardziej spektakularną atrakcją miasta jest taras widokowy na kościelnej wieży. Trudno to przebić Kaszaną Basztą, Rynkiem, czy… właściwie nic więcej ciekawego mi do głowy nie przychodzi. Raczej wśród tej turystycznej bidy taras na kościele to prawdziwy hit. Można domniemywać, że każdemu mieszkańcowi Trzebiatowa zależy na rozwoju miasta. I tu wracamy do pytania początkowego. Czy nasz Proboszcz jest mieszkańcem Trzebiatowa?
Nie mogę pojąć oporu Proboszcza przed udostępnieniem tarasu. Takiego oporu nie zauważyłem w przypadku przyjmowania gminnych dotacji na remont wieży. Brać tak, dać nie. A właściwie czyj jest kościół? Wiernych czy jednego człowieka? Chodzi o ekonomię? Bardziej się kalkuluje mocowanie anten od których się roi na kościele? Turysta uszkodzi jakąś i klapa ekonomiczna. No tak biznes to biznes. A może chodzi o samobójstwa, które miały miejsca na tarasie? Można to rozwiązać na wiele sposobów, żadne nie trafiają do twardego jak skała „właściciela” kościoła. Nawet obietnica wynajęcia przez miasto stałej służby ochroniarskiej na tarasie i rezygnacja z wszelkich wpływów nie skruszyła Proboszcza. Nie bo nie. Dla dobra miasta? Dla dobra parafian? Diabli wiedzą dla czyjego dobra. Amen.
Krzysztof Wasilewski – Parafianin